Forum Forum Karawany Strona Główna Forum Karawany
Forum turystyczne
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Djerba - listopad/grudzien 2005. hotel Melia Djerba Menzel
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Karawany Strona Główna -> Tunezja
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 12:26, 24 Paź 2006    Temat postu: Djerba - listopad/grudzien 2005. hotel Melia Djerba Menzel

No i po fajnej eskapadzie pozostaly juz tylko wspomnienia .... ale pomimo niskich temperatur, ktore w zasadzie z lekka mnie rozczarowaly (przeciez pojechalam tam, zeby sie wreszcie wygrzac ! ), cala reszta byla fascynujaca Smile
Wiem ... obiecalam ... trzeba jakos zaczac relacje z tej wyprawy ! Wink

Podjechalismy na lotnisko nie bez klopotow (rano w Wawce sa potworne korki), wiec opcja w normalnym, przejezdnym, "srodkowodniowym" czasie absurdalna (boczne ulice), okazala sie dla nas wybawieniem - zdazylismy !
Wysiadlam z bagazami, Marek odjechal g d z i e s zaparkowac na tydzien (taniej wychodzi podobno pozostawienie autka na pobliskich parkingach wokol lotniska, skad na telefon - po powrocie - podjezdzaja z naszym samochodem ! ), a ja zaciekawiona i podekscytowana wizja przygody, zajelam sie obserwowaniem otoczenia.
Dlugo nie trzeba bylo czekac ... juz przed budynkiem portu rzucil mi sie bardziej
w uszy, niz w oczy szpetny komentarz po wywrotce ciagnietej przez wlasciciela glosu walizki na kolkach ... zmierzylam wzrokiem 195 cm. faceta w zoltej, polarowej kurteczce, tanecznym krokiem zblizajacego sie do miejsca odlotow i pomyslalam .... "hej gosciu ... masz widze dwa oblicza" ... ale to nie byl jeszcze komplet jego wcielen, o czym nie mielismy poki co pojecia ! Wink
Marek zaparkowawszy na parkingu "po niebem" za 150 zl (!) dolaczyl do formujacej sie grupy, otrzymalismy od pracownika "naszej firmy wyjazdowej" wszelkie potrzebne papierzyska i potelepalismy sie do odprawy paszportowej.
Po przejsciu formalnosci osadzilismy sie w barku na przeciwko "Bramy do Raju", gdzie wyswietlano kolejne komunikaty o gotowosci przyjecia na poklad rzeszy chetnych w danym kierunku....
No i ... znowu namierzylam Goliata w zoltej, polarowej kurteczce, jednak juz na calkiem miekkich nogach, ktore zreszta miekly coraz bardziej, a metny wzrok odzwierciedlal postepujacy "paraliz"....
Do odprawy pozostalo kilkanascie minut, a nasz obserwowany obiekt z minuty na minute jakas "tajemna sila" obezwladniala coraz bardziej ... !
Az w koncu wyswietlono zaproszenie do "odprawy ostatecznej" i ..... cale szczescie, ze byly dwie bramki, bo "obiekt" po zdjeciu wszystkich zlotych lancuchow z rak, szyi i nie wiem z czego jeszcze, po kolejnym przetoczeniu sie przez wykrywacz metalu, nadal piszczal, wiec padl pomysl, zeby zdjal buty ....
na tym etapie zostawilismy akcje, udawszy sie do autobusu, ktory dowiozl nas do samolotu linii Tunisair - okazalo sie (bo przed wyjazdem nie mielismy pojecia, czym lecimy) Smile

Autokar zawiozl nas pod bialy samolot z czerwonym wizerunkiem gazeli (chyba) ... myslac sobie ... "daj Boziu doleciec tym wehikulem na mjesce", przemierzylam schodki do zelaznej ... hmmm.... kabiny i powitana przez egzotyczna zaloge, dalam sie pochlonac nieznanemu .......
Oczekiwanie na start przedluzalo sie, az wreszcie ... podjechal jeszcze jeden autokar i ....... wytoczyl sie z niego ...... a jakze !!!?
"Nasz" Zolty Polarek !!! Caly sklad pasazerski ze zgroza to przyjal zreszta, ale coz bylo robic ... ma przecia chlop prawo !
Wczolgal sie do kabiny, zajal uprzednio przygotowane - dla niego zapewne miejsce - tuz za kabina pilotow (na oku) i .... pokrazylismy na start.
Moment wzlotu szczegolnie przypadl do gustu mojemu Markowi, komentujacemu zjawisko gwaltownego przyspieszenia: "Z buta go !!! Z buta !!! "
Tiaaaaa... ci mezczyzni .... Wink))
Potem lot .... wzniesienie sie ponad chmury, piekne widoki, posilek sprawnie rozdany pasazerom, nasz "Luzaczek" (przedtem doczekal sie od nas tej wlasnie ksywy) rozpaczliwie poszukujacy towarzycha do swojej "piersioweczki"..... az w koncu znalazl "kontakt" z jednym z pasazerow, ale na szczescie mniej ekspansywnym ... wszelkie komunikaty oglaszane przez pilota sa we francuskim, niemieckim i angielskim ... prawie nikt nic nie rozumie ......
Ladowanie po ok. trzech godzinach ... zero zmeczenia, prowadzi nas tylko ciekawosc nieznanego ... Luzaczek podaza bohatersko z nami ... !

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 12:34, 24 Paź 2006    Temat postu:

Lotnisko na Djerbie to niedawno oddany do uzytku, ogromny, czysty, lsniacy marmurowymi posadzkami, nowoczesny, a jednak komponujacy sie architektonicznie z otoczeniem budynek.



Jego ogrom rzucil nas juz od samego poczatku na kolana .......... daleeeeko szlo sie do tasmy po odbior bagazu, a potem dluuuuuugo jechalo do odprawy...
Kontrola paszportow byla czysta formalnoscia (nawet dla nieco juz wytrzezwialego "Luzaczka"), a na bagaze (nawet "Luzaczka") wogole nie patrzono.
Wszystkie formalnosci dla calej grupy trwaly moze 10 min. !
Po tej symbolicznej wrecz ceremonii calkiem niemala polska grupka skierowalismy sie, pokonujac kolejne dziesiatki metrow do rowniez ogromniastego holu, gdzie oczekiwala nas rezydentka (pozniej NASZA Pani Matka ... szybko nas do siebie przekonala swoim profesjonalizmem, opiekunczoscia, fachowoscia ... po prostu powolaniem do tego rodzaju ciezkiej w gruncie rzeczy pracy !)
Wiele niepochlebnych slow naczytal sie czlek o tych nieraz malo profesjonalnie podchodzacych do swoich obowiazkow na obczyznie osobach.
Ewa Lisiewicz okazala sie tego zaprzeczeniam !
Wyszlismy przed budynek, grupa rozdzielila sie na podgrupki, zaleznie od firmy, w ktorej byl wykupiony pobyt, slonko przywitalo nas bezwstydnie obnazone, bez ani jednej chmurki na sobie, turkusowe niebo wspolgralo z zielenia palm przed lotniskiem, a na tym tle tuz przed budynkiem oczekiwal na nas snieznobialy mikrobus z logo firmy Sun & Fun i .... bagaznikiem na powierzchni prawie calego dachu !
Otoz pierwszym naszym zadaniem "na rozgrzewke" bylo ..... wrzucenie wszystkiego, co ciezkie i nieporeczne na ten wlasnie dach, gdzie "zakotwiczony juz tam" kierowca odbieral od nas te bagaze i ... sznurkiem zabezpieczal przed spadnieciem.
Dla mnie przynajmniej powialo juz w tym momencie egzotyka ! Wink
Zajelismy miejsca w busie i ruszylismy w kierunku hoteli (grupa byla rozlokowana w trzech miejscach).
Mijalismy duzo pustych przestrzeni, poprzecinanych walami ziemnymi, z kaktusami na ich grzbietach, zastepujacymi po prostu ogrodzenia, gdzie niegdzie staly male, otynkowane i pomalowane na bialo, badz na kremowo domy z niebieskimi drzwiami i okiennicami, czasem rowniez niebieskimi kratami w oknach .... wszystko bylo bajecznie piekne ... a Luzaczek wciaz tokowal bez chwili na oddech i zupelnie nie na temat, wiec zaczelismy miec nadzieje, ze sie moze w koncu poddusi i zamilknie choc na chwilke, tym bardziej, ze nasza rezydentka wziela mikrofon i zaczela nasza swiadomosc wstepnie wprowadzac w atmosfere pobytu.
Luzaczek podniosl poziom decybeli swoich produkcji glosowych o jakies 8, zeby nie byc zagluszanym przez przewodniczke .... moja podzielnosc uwagi zaczynala szwankowac, az w koncu nie wytrzymalam !
Zdecydowalam sie zastosowac taktyke zakatowanej nadmiarem halasu blondynki, ktora za wszelka cene chce cos uslyszec na temat miejsca, w ktorym jest po raz pierwszy w zyciu ..... nawet poskutkowalo (!) .... na kilka minut Wink.
W koncu dojechalismy do pierwszego "miejsca zrzutu", gdzie nie powiem ....
z ulga pozegnalismy polarowa, zolta kurteczke, ktorej wlasciciel zazegnywal sie na dowidzenia, ze nie opusci hotelu do samego odjazdu ! (Potem okazalo sie jednak inaczej Wink ).


Ostatnio zmieniony przez Roullette dnia Czw 3:28, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 12:50, 24 Paź 2006    Temat postu:

No to odjechalismy sprzed hotelu lzejsi o jakies 140 kg. liczac rowniez bagaz Luzaczka, a i ubozsi pewnie o kilka nastepnych, odkurzonych dowcipow (zapomnialam niestety, jak sie ten hotel nazywal ?!)
Prawde powiedziawszy z lekka mnie to miejsce odrzucalo z powodu bezposredniego sasiedztwa z dyskoteka i kasynem, ale to przeciez kwestia gustu, a Luzaczek pewnie wiedzial, co wybral Wink
Nastepny przystanek przed kolejnym hotelem i kilka nastepnych osob znowu nas opuscilo, a my ........ ?
A my coraz bardziej zaciekawieni i podekscytowani, gdzie nas wywoza i co tez TAM zastaniemy ?!
Szosa prowadzila wzdluz wybrzeza, gdzie jeden obok drugiego, sasiadowaly ze soba kolejne, rozniace sie miedzy soba architektora i liczba gwiazdek - obiekty hotelowe.
W pewnej chwili zazdrosnie zaslaniany murami i budynkami brzeg morski, nagle odslonil sie i przez dobre kilka kilometrow jechalismy wzdluz wielkich rozlewisk obramowanych mierzeja.
Widok przepyszny ! Palmy, woda i .... grupa kilku jezdzcow brodzacych po plyciznie rozlewiska !
No, no - to nie tylko na wielbladach sie tu jezdzi - pomyslalam zadowolona z perspektywy przejazdzki na autentycznym, afrykanskim Arabie ..... rase koni mam tu na mysli ! Wink
Wiedzielismy, ze w ofercie S&F nasz hotel jest polozony najdalej od lotniska wiec oczami "na szypulkach" wpatrywalismy sie w tajemnicza przestrzen miedzy morzem i palmami .... az wreszcie panorama za szyba na tyle sie zmienila, ze powialo cywilizacja w postaci jakichs slomianych, okraglych daszkow za bialym murem ...
Ot i nasze kwatery - ktos zazartowal - ogolna wesolosc przerodzila sie w ryk smiechu ... minelismy daszki i kierowca zaczal zwalniac .... "A jednak !"... ktos kontynuowal watek ... Wink
Zjazd z szosy, podniesienie szlabanu przez wartownika (kazdy hotel mial calodobowa ochrone), wjazd w dluga aleje pomiedzy wspaniala roslinnoscia zarowno "zywopolotowata", jak i palmowa, mijamy po lewej budynek z napisem "Dyskoteka", dalej ta sama aleja zblizamy sie do malego ronda, ktorego czesc, to podjazd pod dwukondygnacyjny, porosniety ukwieconym czyms na ksztalt naszego dzikiego wina budynek hotelowy.
W plataninie galazek trwa jakis zazarty ptasi sejmik .... ze tez te ptaczorki potrafia sie tak glosno miedzy soba zrec ! Zupelnie jak w ojczyznie ! Wink
Z dachu samochodu wraca do nas bagaz, wchodzimy do glownego budynku, szum wody z bobliskiej fontanny, zielen, marmury, czysto i .... recepcja, gdzie dajemy sie "zaobraczkowac" zielonymi, plastikowymi paskami, ktore sa informacja dla obsugi hotelowej, ze czlek wykupil prawo do wiekszej liczby "udopstw" niz ci, ktorzy tych paskow nie mieli Wink
Goraczkowo zaczelam przypominac sobie francuskie slowka (czasy liceum), ktore po skleceniu w calosc mialy zasugerowac recepcjonistce, ze prosimy o piekny pokoj w bungalowie Wink
Po otrzymaniu klucza D 4 i stwierdzeniu, ze i owszem na litere "D" rozpoczyna sie rowniez wyraz skladajacy sie z czterech liter, wiec wszystko gra - wzielismy torturujace nas bagaze i za przewodnikiem - Polakiem, ( ktory byl juz tam tydzien, wiec zdazyl poznac dosyc dokladnie topografie tego labiryntu, a nas wlasnie spotkal przed chwila ) - poszlismy pokornie na spotkanie z nieznanym .. Wink



Opuscilismy bezpieczny krag nowopoznanych "wspolprzezywaczy" podrozy i juz po kilkunasu metrach "zgubilam watek", czyi po prostu nie wiedzialam, gdzie jestem !
Nasz nowy przewodnik po tych szalenczych "kazamatach" szedl pewnie, wiec coz bylo robic ... po prostu przezwyciezyc ciazenie BAGAZU i wierzyc, ze ta podroz bedzie miala w koncu swoj kres ! Wink
Najpierw pokonalismy korytarz na drugiej kondygnacji z widokiem na sklepiki hotelowe, potem, w dol .. schody na taras z zajefajna panorama na basen, gdzie nas na chwil kilka zamurowalo z zachwytu Wink nastepnie chodnik okrazajacy kolejny bungalow, az w koncu ..... otwor w kolejnej "Bastylii" i wejscie do wewnetrznego patio, w obrebie ktorego znajdowalo sie ok. 10 wejsc do odrebnych apartamentow.
Wkladamy klucz do dziurki .... nie pasuje ... nastepna proba ... to samo ... az w koncu poinstruowanemu przez "Loze Szydercow" (po paaaalcuuu ! Wink ) Markowi udaje sie pokonac opor zamka i .... wtaczamy sie do srodka:
(!!!!)
Po lewej lazienka z wanna i prysznicem, umywalka, w c ..... ale to wszystko bylo .....
UDEKOROWANE ROZANYMI PLATKAMI !!!!
SERIO !!!
Zaszokowani, wchodzimy po schodach na pieterko, gdzie czeka na nas rownie zaskakujacy widok ukwieconego loza + stolika zastawionego wszelakimi, mozliwymi do skonsumowania na biezaco egzotycznymi owocowymi darami !
Hmmmm...... szkoda, ze nie bylismy wtedy sami ... Wink))
Po lewej stronie, za TV cala sciane zajmowaly przesuwne, oszklone drzwi, ktore oddzielaly pokoj od duzeeego tarasu ... widok byl porazajaco piekny !
W odleglosci ok. 10 m. od tarasu szumialy palmy, a 10 m. dalej dyskretnie szemralo morze Smile) RAJ, to malo powiedziane !!!!!

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 13:30, 24 Paź 2006    Temat postu:

Czulam sie jak w jakims fantastycznym snie !
Sa chyba jakies granice uniesienia, odczuwania szczescia .... mysle, ze w skali mojego zywota te chwile byly w poblizu ekstremum ... Smile
Po pobieznym rozlokowaniu rzeczy i nasyceniu sie z grubsza niesamowitym widokiem z tarasu - zrobilismy pierwszy, juz samotny wypad poza bungalow.

Cale szczescie, ze slonko z grubsza okreslalo strony swiata, bo na palmach o mech od polnocnej strony nie warto bylo nawet pytac Wink
Ponioslo nas oczywiscie w kierunku rajsko-turkusowych basenow, gdzie wokol lagodnych linni obrzeza tafli wody, zrownanej swoja mokra powierzchnia z poziomem spacerowym, staly rzedami dowody istnienia lata, czyli plastikowe, wspolgrajce swoja biela z otoczeniem lezako-lozka z materacami, a obok zachecajaco warowaly gotowe do podjecia sie odpowiedzialnej funkcji uzyczenia swojej gladkiej powierzchni w celu zabezpieczenia "szkalnych naczynek" z dowolnie skomponowanym "ognistym napojem" - stoliki Wink
Nieopodal przycupnal barek, gdzie (jak sie pozniej przekonalismy), istotnie zgodnie z oferta w folderze, bez wzgledu na pogode - wszystko dzialalo Wink
Ponioslo nas dalej, na dluuugi pomost, skad roztaczala sie imponujaca panorama na caly obiekt ... (oczywiscie stojac tylem sztormowego tego dnia do morza ! Wink ), ale wywialo nas stamtad szybko, a ze budynek kusil ciepelkiem - udalismy sie na zwiedzanie czesci zabudowanej.

Architektura hotelu - fascynujaca !
Z zewnatrz budynek nie przedstawia soba zadnej w zasadzie tajemnicy, ale problem sie zaczyna dopiero, gdy sie do niego wejdzie ........ uuuuuuu ..... bez wodki nie razbieriosz ! Wink
Mnostwo korytarzy, korytarzykow, przejsc, lacznikow, oszklonych widokow na (jak to nazywalam) "akwaria z palmami", jakies wneki, zakrety, luki, schodki, pochylnie (dla wozkow inwalidzkich), oszklone sciany dzialowe miedzy korytarzami a restauracjami, dziesiatki mozliwosci wyjscia z budynku w przenajrozniejszych miejscach, a wszystko to oznakowane strzalkami ewakuacyjnymi, jak by co ..... czyli ... wywnioskowalismy (calkiem slusznie zreszta), ze idac "pod prad", dojdziemy do " jakiegos sedna" Wink
A sednem w naszym przypadku (bo pora sie wlasnie zblizala) bylo miejsce, ktore stalo sie od tej pory przez nastepne szesc dni naszym Niebem i Pieklem, Ekstaza i Grzechem jednoczesnie !

Cudem nie zagubiwszy sie w labiryncie korytarzy, trafilismy do glownego halu, skad majac bardziej przestrzenna perspektywe, zauwazylismy zastanawiajaca prawidlowosc !
Otoz to, ze ludziska przemieszczali sie z pewna systematyka po zblizonej trasce,
z tym, ze w jedna strone szli szybciej, niz z powrotem ! Wink
Z zaciekawieniem podazylismy za tymi, co szybciej i .... znalezlismy sie w ogroooomnej, hotelowej restauracji, do ktorej dostepu chronil "dyzurny sprawdzacz" uprawnien gosci do "koryta", bo tez to byla wlasnie TA, tak silna motywacja do przyspieszonych ruchow PRZED konsumpcja Wink
Po obnazeniu zieleni na przegubach, oraz podaniu numeru pokoju z jednoczesnym okazaniem klucza i zestawieniu tych danych z lista gosci .... wreszcie uzyskalismy prawo do wnikniecia w "strefe dan kolacyjnych" ! Smile
Nieprzypadkowo nasunelo mi sie to przestrzenne okreslenie ..... po prostu ... ujrzawszy mnogosc oferty podanej w dodatku w formie szweckiego stolu zreszta - zupelnie zglupielismy ! (pewnie z glodu ) Wink
Mozg juz trawil w wyobrazni kazdy kes, a tu trzeba bylo jeszcze wybrac staly stolik (tak nas poinformowal dumnie zasiedlony od tygodnia, a znajomy od 2 godz. Polak).
Oki ... wybralismy jeden z dalej polozonych ...tak profilaktycznie, zeby nie bylo za blisko, ale szybko przekonalismy sie, ze to i tak nie przeszkadzalo czestym wypadom na kolejne polowania po egzotyczne kaski ! Wink
Pierwsze zetkniecie z tunezyjska kuchnia to byl istny szok !!!
Drugie, trzecie i n-te spotkanie przy stolach suto zastawionych wszelakiego rodzaju miesiwami, ryzem, pieczonymi ziemniaczkami, plackami robionymi na biezaco, rybami na n-sposobow, surowkami w dziesiatkach wersji, przyprawami, sosami ..... ech .... w zasadzie nie zmienialo niczego, bo menu codziennie bylo INNE i KAZDE zblizenie sie do tych dobrelek grozilo smiercia, lub kalectwem z lakomstwa ! ;(
Nasz "bywalec" sugerowal omijanie niektorych potraf, zeby choc troszke siebie ocalic, ale jakze tu mozna bylo czego nie sprobowac ?! Wink
Na domiar zlego (dobrego !!!) final takiej "degustacji mieszczacej sie na co najmniej dwoch talerzach" mial miejsce przy ogromnym stole z ....... kilkoma rodzajami ciast, tortow, kremow i ... CHALWY !!! Smile)))
Juz rozumielismy ten spowolniony krok powrotny z posilkow Wink
Boziu (i brzusiu) przebaczcie !
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 13:31, 24 Paź 2006    Temat postu:

Ups // pomylily mi sie fotki - sory Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 13:37, 24 Paź 2006    Temat postu:

W zwolnionym tempie opuscilismy przybytek rozpusty kolacyjnej, a mnie wciaz w glowie brzeczal jakis alarmowy dzwonek .... brzeczal upierdliwie ... ups ... upOrczywie i ni jak nie chcial zamilknac !
Popatrzylam na nasza polska grupke, ktora poswiadomie, a moze juz z lekka zintegrowana wspolna "luzaczkowata trauma", trzymala sie w poblizu siebie i tak sobie pomyslalam, ze skoro bagaz byl tak "specyficznie obciazony" i bez szwanku dotarl na wywczasy, to trzebaby czastka jego zawartosci te okolicznosc uczcic (brzeczyk przycichl nieco), a przy okazji zabezpieczyc organizmy przed ewentualnymi zagrozeniami wywodzacymi sie z przezarcia w doslownym tego slowa znaczeniu! Wink (brzeczyk ucichl !) Wink
Obralismy kierunek na bungalow nr. D 4, a tam czekala juz na nas .... nasza, polska, rodzima sliwowiczka lacka, ktora przezornie, dzieki teoretycznemu przeszkoleniu na pewnym podrozniczym forum Wink - "zalatwilismy" przed wyjazdem.
Towarzycho sie znalazlo i kazdy przyniosl ze soba jakas "dryfkotwe", co to mu bagaz do granicy limitu dociazala i suma sumarum ocenilismy, ze jak na szesc dni, apteczke mamy rozsadnie zaopatrzona ! Wink
Pamietalismy, ze nazajutrz o 10:00 czekalo nas spotkanie informacyjne z rezydentka, a majac zywo w pamieci urodziny Luzaczka (okazalo sie, ze dzisiaj podczas tej podrozy byl denatem ... no ... jubilatem, o czym potem poinformowala nas rodzinka "konwersujaca" z nim podczas lotu Wink ) zachowalismy pelna swiadomosc czekajacych nas przygod podczas nastepnych dni, az wreszcie nasyceni pelnym wrazen dniem, rozeszlismy sie do zajec w podgrupach ... Smile



Ostatnio zmieniony przez Roullette dnia Czw 3:26, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 13:54, 24 Paź 2006    Temat postu:

Przebudzenie bylo nieziemskie !
I to nie z tego powodu, ze czlowiek sie pilnie konserwowal poprzedniego wieczoru ( ilosc spozywanego jadla, eliminowala jakiekolwiem objawy "zmeczenia pokonserwacyjnego")
To wylacznie slonko i nieskazitelnie niebieskie niebo, na tle ktorego delikatnie hustaly sie daktylowe palmy, nastrajalo bojowo - w pozytywnym tego slowa znaczeniu ... Smile

Idziemy na pierwsze i juz wiemy, ze grozace smiercia, lub kalectwem (z obzarcia) sniadanie, a nastepnie spotkanie z nasza rezydentka.
Slowo REZYDENT brzmi powaznie i niedostepnie, ale jednoczesnie wzbudza przeciez upragnione na obczyznie poczucie bezpieiczenstwa, ktore tak czesto jest w nas TAM wlasnie brutalnie zaburzane .... !
( no naczytalam sie, to wtracam zdanko watpliwosci, chociaz sama jeszcze tego rodzaju zawodu nie przezylam)
Restauracjo-stolowka ... szwecki stol z przewspanialym wyborem dan, zaleznie od upodoban (ja oprocz pajakow i oliwek uwielbiam wszystko ! ), zarelko przynoszone wlasnorecznym sumptem, palaszowane jak gdyby nikt nigdy przedtem tak nie jadl ... jestesmy pod opieka dyzurnego kelnera, przyporzadkowanego do danego rewiru, dyskretnie pilnujacego nasz coraz mniej zastawiony stol ...
W koncu podejmujemy bohaterska decyzje opuszczenia kuszacego miejcsa na korzysc glownego pomieszczenia hotelowego, gdzie Marek mogl nareszcie wyjrzec za dzwi, w celu wypalenia kolejnego dymka .... qrcze... jak go (od, do) tego zniechecic ?!?! ;( Wink
A na kanapach, niedaleko recepcji zbierala sie po malu NASZA grupa pobytowa wokol NASZEJ REZYDENTKI ... Smile

Pani Ewa przybyla punktualnie, my tez staralismy sie okielznac urlopowa swobode i w koncu wszyscy zainteresowani spotkali sie w wyznaczonym czasie w celu:
1. Poinformowania p. rezydentki, czy wszystko jest w porzadku ...
2. Uzyskania kazdej liczby odpowiedzi na rozne dziwne pytania ...
3. Zapisania sie na wycieczki "regionopoznawcze" ...
My wybralismy te jednodniowa po wyspie i dwudniowa z pustynia w repertuarze !

Druiego dnia tuz po sniadaniu na plaze, znajdujaca sie w bezposredniej bliskosci naszego bungalowu, przybyla para:
Kon - Arabskiej rasy + Arab czlek na nim.
Zdazylam sie juz stesknic za swoja dyscypllina i kontaktem z tymi pieknymi zwierzakami, wiec odruchowo ponioslo mnie w poblize jezdzca ...
On oczywiscie ktoryms tam dodatkowym zmyslem natychmiast wyczul moj zwiazek z czterema kopytami, bo zaczal usilnie mnie namawiac, zebym wsiadla na wierzchowca !
No coz .... kon - bidak mial jakas powazna narosl na stawie nadgarstkowym i zal mi go bylo, ze musi wogole chodzic, ale po baczniejszej obserwacji stwierdzialam, ze pomimo tego zgrubienia nie kuleje, wiec go to nie musi wogole bolec !
W koncu wytargowawszy sie (NALEZY SIE TARGOWAC NAWET W TOALECIE !! Wink )
wsiadlam na siwego i .... pojechalam wzdluz brzegu.
Pierwsze chwile stycznosci z koniem, to zazwyczaj konfrontacja pod tytulem:
CZLOWIEK : "Co mi moze zrobic zlego ten kon?" Wink
KON : " W jaki sposob mozna przerobic czlowieka na modeline i co mozna z niej ulepic ? " Wink))
Idziemy tak sobie po plazy ... ja z troski o konska noge - stepem, wlasciciel, ze wzgledu na obawe o konia, zakazal szybkiego przemieszczania sie na koniu, wiec wszystko gra ...
Czuje, ze jestem z daleka obserwowana, wiec staram siem jak juniorka przed zagranicznym renerem Wink
W koncu dojechalam do miejsca, z ktorego konik przyszedl i ... poczulam, ze on by chetnie w tamta stronke zmierzal ... to byla chwila !
Moje kategoryczne NIE wypowiedziane koniowi pomocami, (czyli lydkami i naporem wodzy na szyje) uczynilo podwojny cud !
Po pierwsze kon natychmiast, bez jakiejkolwiek "dyskusji" mi sie podporzadkowal, a wlasciciel z oddali zaczal entuzjastycznie przekazywac gestami, zebym przyspieszyla Smile
Dlugo nie czekali Wink
Zagalopowalam, budzac niemale zdziwienie wsrod "stadnie" lezacych w poblizu na plazy Niemcow, a ja .... nie powiem, ze nie bez satysfakcji przyspieszylam natychmiast galop, co by wygladalo to bardziej ekstremalnie Wink))
Udalo mi sie wyhamowac w poblizu wlasciela i goraco zapraszana na popoludniowa przejazdzke po nadmorskich plyciznach (przedtem widzianych z autobusu), nie powiem .... czulam sie podbudowana naprawa wizerunku Polaka na Djerbie Wink)) ( Dobrze, ze nie spadlam ! ) Wink))

Ale nie wiedzielismy jeszcze wtedy, jakie nastepnego dnia czekaly atrakcje !!! Smile))

Reszta dnia uplynela pod znakiem upAjania sie Wink totalna betroska
i swiadomoscia, ze jutro tez bedzie przeciez cieple i wolne od wszelakich klopotow !
Co za rozkosz lezac na plazy pod palma, moc sie NIE zastanawiac chocby nad sensem chodzenia do pracy o 5:20, albo dla odmiany wstawania do niej
o 22:50 Wink))
Zwiedzilismy juz chyba wszystkie "kazamaty" hotelu wlacznie z krytym, malowniczo wkomponowanym w zielen basenem z naprawde ciepla (!) woda, wszystkie hotelowe sklepiki, gdzie dyskretnie namawiani przez wlascicieli stoisk do kupna "czegokolwiek", nie dalismy sie skusic na grzech zakupu pamiatkowej "bzdurki" Wink
Pani Marka Ewa (rezydentka) czujnie i troskliwie od samego poczatku prowadzila nas za reke po tajnikach oplacalnosci kupowania czegokolwiek, gdziekolwiek
i majac do Niej wraz z Jej doswiadczeniami psie zaufanie, praktycznie bez rezydenckiej akceptacji nie dotykalismy sprawy ! Wink
Objad - krolewska wyzerka ..... kolacja - grzech opetania !!!
Potem zajecia w zaprzyjazniowych juz "podgrupach", a wiec spotkanie przy okraglym, (czerwonym w dodatku ! Wink ) stoliku i .... degustacja mozliwosci zaczarowanego, zielonego paska na przegubie ! Smile))
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 14:17, 24 Paź 2006    Temat postu:

Ktos sie w koncu zorientowal, ze to nie wszystko, co hotel nam oferuje wieczorowa pora i ...... dotarlismy do mijanego poprzedniego dnia budynku dyskotekowego, gdzie grupa artystow ze wszystkich sil usilowala rozbawic towarzystwo !
Byl i taniec brzuchow (no ... cokolwiek tlusciutkich, ale co kto lubi ! Wink ), bingo wraz z nagrodami, pokaz zonglerki, zbiorowa nauka tanca arabskiego .... nigdy dotad nie mialam okazji przezyc tego rodzaju zbiorowo prowadzonych rozrywek (nie bylismy zreszta odosobnieni w tej inicjacji Wink ), wiec pierwszy wieczor spedzilismy raczej na stanowiskach obserwatorow ... ale juz za kilka dni .... Smile)
Spanko bylo rajskie ..... w tle szum fal, klimatyzacja wlaczona na ogrzewanie bungalowu, caly wieczor podczas naszej nieobecnosci adaptowala pomieszczenia do przezycia nocki (wieczory byli chlodne), a potem az do samego rana uchylone drzwi na taras dostarczaly nam zludnego wrazenia, ze nocujemy na plazy Smile))

Poranek znowu turkusowo niebieski, sniadanko totalnie pograzajace nas
w smiertelnym grzechu obzarstwa, potem godzinka oczekiwania na czerwonych fotelach, przy okraglych stolikach, az sie ociepli, nastepnie krotka plaza (wialo jak w kieleckiem ... to sie chyba tak mowi ?!), az nie wytrzymalismy i majac w perspektywie dopiero za dwa dni wycieczke, postanowilismy ..... w y j s c p o z a h o t e l !

Zapewnienie Pani Matki, ze Djerba jest bezpieczna potraktowalismy jako pewnik i .... poszlismy w teren ! Smile))
Najpierw zwiedzilismy pobliskie sklepiki ( po drugiej stronie szosy), ale i tam Pani Matka uorzednio odradzala nam kupowanie, wiec wzielismy na wsztrzymanie i udalismy sie (poczatkowo) na krotki spacer.

Slonko swiecilo radosnie, szlismy piaszczysta (w koncu nie brukowana cegielkami), prosta, wiejska droga mijajac glownie dziesiatki murow, zazdrosnie zaslaniajacych wnetrza skromnych posesji .... az doszlismy do jakiejs szosy.
Kierunek sugerowal, ze idac nia, dojdziemy do widzianej z busa, ktorym dojechalismy do hotelu latarni morskiej, wiec z zapalem polezlismy lewym poboczem, obserwujac z zaciekawieniem krajobraz.
Wzdluz szosy po obu stronach ciagnely sie waly ziemne obsadzone w gornej partii kaktusami !

Ze zdziwieniem stwierdzilam, ze ..... nie ma tam doniczek ! Wink))
Dzialki rowniez byly obramowane walami ziemnymi z kaktusami sadzonymi po wierzchu !
Widocznie ten najtanszy sposob na obramowanie wlasnosci skutecznie zakreslal teren i przyjal sie na Djerbie powszechnie w mniej majetnych rodzinkach Smile
Szlismy dalej ... i oto naszym oczom ukazal sie przydrozny sklepik z "mydlem i powidlem", a obok niego .... cos nowego dla nas !
Oto pompa reczna z "limiterem" jednego litra ... hmmm.... zdziwieni ogladalismy to dziwo z zainteresowaniem malp z "Odysei kosmicznej 2001" ! Wink))
Machina okazala sie dystrybutorem benzyny dla licznie uzywanych tu motorowerow !
Idziemy dalej, ciepelko nam sprzyja, humory dopisuja, ale cos nie w te stronke szosa wciaz zakreca, wiec zaczynamy kombinowac, co by tu ..... zeby to rzeczonej latarni wogole dotrzec !
W koncu zapada decyja - ZBACZAMY ! Wink

W prawo odchodzi piaszczysta, szeroka droga, wygladajaca na uczeszczana przez pojazdy kolowe, a wiec nie bez potrzeby istniejaca !
Skrecamy i tu zaczyna sie nieco inny swiat....... Smile

Zchodzimy z szosy, mijamy ciagnacy sie rownolegle do szosy, zaslaniajacy widok terenu wal ziemny i zaglebiamy sie w zastygly swiat jak z jakiegos filmowego obrazu ....
Szeroka, udeptana oponami nielicznych pojazdow, pusta po horyzont lekko wijaca sie droga, gdzie niegdzie biale, murowane budowle z malymi okienkami i niebieskimi okiennicami oraz drzwiami tej samej barwy, niektore za bialymi murami .... jakze egzotycznie to wspolbrzmialo z dzikimi palmami, rzadko rosnacymi na rdzawoszarej, piaszczysto-gliniastej glebie czasem zaoranej i czekajacej .... na co ? ...
"Szukamy" wzdluz drogi "dzialki do kupienia" w celu postawienia ..... goralskiej chalupy !
Rozbawia nas tem zwariowany pomysl .... kontynuujemy dywagacje na temat niewatpliwie sporego zainteresowania turystow i ewentualnych zyskow z polskiej kuchni na bezdrozach Djerby ... nigdy nie brakuje nam abstrakcyjnej wyobrazni Wink
Ale TU wszystko ma jakis inny wymiar .... czas jak gdyby zwolnil swoj bezwzgledny ped .... i nawet kury chodza stateczniej !
Kury ! Identyczne jak u nas ! Koguty podobnie czujnie chroniace swoje stadka, psy pozornie bezpanske, mieszance glownie plowej masci .... nie latwo zauwazyc takiego, lezacego w cieniu palmy, koty przenajrozniejszych masci, czujnie przemykajace "okopami" jak zwykle zajete wlasnym swiatem ....
Z cienia, spod rozlozystych palmowych "parasoli" co i raz pozdrawiaja nas sympatycznie pasace sie (co one tam jedza ?!) barany, kozy, rzadziej konie ... Przywiazane sznurami do palm, zaciekawione widokiem egzotycznie dla nich wygladajacej pary dziwnych ludzikow zwierzaki, pozdrawiaja nas w swoich miedzynarodowych narzeczach.
Lapiemy wzrokowy kontakt z widoczna juz z baaaardzo daleka bialoczerwona latarnia morska i halsujemy kretymi, piaszczystymi drogami, starajac sie zachowac kurs na wyznaczona przez nasza wyobraznie i pamiec wzrokowa z przebytej juz dwa dni temu traski busem przystan pod nazwa "nadzieja na byc moze zmotoryzowany powrot do hotelu". Wink
Jest niedzielne popoludnie, wiec nie dziwi wszechogarniajaca nas pustka ..... w pewnej chwili z mijanego wlasnie obejscia wyjezdza spory wozek, ciagniety przez malego osiolka !
Pojazdem kieruje mezczyzna ubrany w ciemnobrazowa, welniana oponcze .... spoglada na nas zyczliwie, usmiechamy sie, pozdrawiajac go rowniez.
Osiolek karnie podaza w im tylko znanym kierunku.
Za jakis czas mija nas stary model Peugeota i zatrzymawszy sie nieopodal na skrzyzowaniu, wysypal ze swego mocno leciwego wnetrza troje dzieciakow z dwiema kobietami.
I tu rowniez spotykamy pelna ciekawosci zyczliwosc z ich strony.
Dzieciaki machaja do nas lapkami, odwzajemniamy serdecznie ich pozdrowienia ...
Wokol panuje przyjazna cisza, harmonijny spokoj, gleboko rozkoszujemy sie ta atmosfera, jakze odmienna od naszego codziennego zycia ... !
W czasie tej "wyprawy" obiecujemy sobie sprobowac po powrocie do polskiej codziennosci zyc (dopoki sie da) - spokojniej .... przynajmniej z wlasnym "ja".

Wchodzimy w rejon gesciej zamieszkany.
Domy staja sie roznorodniejsze, wieksze, czesciej ogrodzone murami .... od czasu do czasu zauwazamy elewacje w kolorze jaznego bezu, rownie ladnie komponujacego sie z tradycyjnym blekitem wykonczen.
Koz, baranow i koni juz prawie nie widzimy, na korzysc anten satelitarnych, czesto umieszczanych po prostu obok domu, na ziemi (nie ma co im zaslaniac, wiec wysokosc jest zbedna).
Ostatnie metry naszej blisko 12 km. pieszej wycieczki to droga wzdluz pieknego, oryginalnego, bialego muru, ktorego zwariowany, wrecz kosmiczny jak z "Gwiezdnych Wojen" ksztalt kontrastuje z tutejsza tradycja ascetycznych konturow .... za murem jakas przepyszna rezydencja.
Dochodzimy do szosy, do cywilizacji i wiemy, ze tej eskapady poprzes rownolegly, zastygly w stoickim spokoju swiat .... nigdy nie zapomnimy ! Smile

Wyszlismy na pozornie pusta szose .... kilkadzieisat metrow dalej przycumowalo kilka taksowek, czekajacych cierpliwie na swoj dzienny przydzial dinarow.
Wszystkie taksowki na wyspie sa koloru zoltego, co pozwala na ich szybka identyfikacje.
Tego rodzaju transport z uwagi na niedroga benzyne, jest na Djerbie bardzo tani !
Wsiedlismy do ........ zoltego, pieciodrzwiowego, z lekka poobijanego Fiata Uno (!) z dumnie umocowanym na samochodzikowym daszku emblematem TAXI Smile
Z prawej strony kierowcy, na widocznym dla pasazerow miejscu umocowana byla mapa wyspy z wszelkimi mozliwosciami dojazdu w kazde miejsce.
To bardzo bylo pomocne w ustalaniu kompromisu odnosnie koncepcji kursu - jakze by to sie przydalo na terenie kazdego wiekszego miasta w Polsce !
Po podaniu kierowcy nazwy hotelu (o dziwo zrozumial ! Wink ) ruszylismy.
Dzielny Fiacik gnal wesolo, za szybami przesuwal sie znany juz nam z Sun&Funowego busa widok hoteli, mierzei, slomianych, okraglych daszkow ... az wreszcie naszej bramy wjazdowej do hotelu z napisem Melia Djerba Menzel.
Za kilkuminutowy kurs zaplacilismy 1,4 dinara, co sie przeklada na mniej wiecej 3 zlote siedemdziesiat groszy !!!!
Zostawilismy kierowcy 2 dinary .... pewnie sie ucieszyl Smile
W pokoju czekala na nas jak zwykle niespodzianka.
Pracownicy hotelowi chyba jakos dyskretnie obserwuja codzienne poczynania gosci, bo prawie sa niezauwazalni, a jednak codziennie w pokoju czulo sie ingerencje i dbalosc o lad i porzadek.
Przyznam, ze przyzwyczailismy sie do pozostawianych w naszym pokoju "niespodziewajek" i zawsze wracalismy podekscytowani, czym teraz bedziemy zaskoczeni?!
Nigdy sie nie zawiedlismy .... dzisiaj to byla uformowana na ksztalt super sexbomby moja koszulka nocna ...... no nieeeeee .... pomarzyc dobra rzecz .... pomyslalam sobie, patrzac na zabojcze wciecie w talii, lezacej na nieskazitelnie poslanym lozku szmatki. Wink
Powyzej tego spersonikfikowanego cuda widniala KOKARDA z umiejetnie ulozonej koldry ..... warto bylo codziennie zostawiac tego dinara, zeby poznac tajniki sztuki ukladania pozornie nieukladalnej codziennosci.
Dalo mi to material do przemyslen, jak nawet z pozornie codziennej szarosci mozna dzieki checiom i fantazji wydobyc blask ! Smile
Wieczor zblizal sie nieublaganie (slonce zgaslo momentalnie), a wiec i misterium kolacji czekalo nas nieuchronnie ... jak zwykle zupelnie inne menu absolutnie pozbawialo nas szansy na pominiecie czegokolwiek !
Czujni kelnerzy szybko oprozniali stoly z pustych juz talerzy, co zachecalo do dalszych "polowan" na kolejne smakolyki.
Zaczelismy z wieksza wiara korzystac z czarodziejskich mozliwosci naszych zielonych paskow na rekach, zamawiajac rozowe winko do kolacji.
Bylo przednie !
W koncu wspomagani przez z lekka oslabiona silna wole wychodzimy z tej oazy obzartuchow i juz tradycyjnie (z trzydniowym stazem tej tradycji zreszta), kierujemy sie do miejsca "obrad przy okraglym stoliku", gdzie przy miksie buchy z cola ustalamy wieczorny program "leczniczych zajec".
Nazajutrz czekalo nas wczesne wstawanko na wycieczke wokol Djerby, wiec rozsadek nakazywal chociaz troche sie wyspac !
Nie mniej lokal zostal zamieniony na nasz bungalow, gdzie zestaw uprzednio przyniesionych specjalow gwarantowal calkowite zabezpieczenie przez Zemsta Sultana.

A ze cos jednak w tym jest, udowodnil nam naocznie stwierdzony fakt !
Wspolnie z nami czas milo spedzalo mlode malzenstwo, gdzie zonka w ciazy nie mogla, a on dla dotrzymania zapewnie jej towarzystwa nie chcial sie poddac ogolnodostepnej konserwacji i ....... jednak go dopadlo !!!
[/i]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
:))
Gość






PostWysłany: Wto 17:45, 24 Paź 2006    Temat postu:

Już to gdzieś czytałem ale jeszcze wiele razy przeczytam i pooglądam te wspaniałe zdjęcia. Super!!! Oj chciałbym znów do Tunezji!!!
Powrót do góry
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 18:13, 24 Paź 2006    Temat postu:

Wiem Darku - byyylo, bylo w wakacjach pl. ale musialam to uporzadkowac i pododawac troszku fotek, zeby sie w Waszym Towarzystwie, posrod wspanialych opowiesci znalezc Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 18:50, 24 Paź 2006    Temat postu:

C.d.

Cierpial bidak bardzo, ale Pani Matka natychmiast zaordynowala jakis skuteczny medykament i po dwoch dniach cierpietnik bedac chory, chorszy, trup - w koncu jakims cudem ozyl !
Byla juz 23 z minutami, kiedy przypomnielismy sobie o cowieczornej animacji, ktora nam hotelowi artysci serwowali.
Dzisiaj to mial byc "Upior w operze" Andrew Lloyda Webbera - intrygowalo mnie to, bo przeciez ambitny to repertual jak na hotelowa scenke !
Przyszlam akurat na ukochany muzycznie final i ... doslownie mnie zamurowalo !
Scenografia skromna, stroje aktorow na miare mozliwosci, ale za to synchronizacja playbacku z ruchem ust wykonawcow dawaly do zludzenia efekt autentycznosci wykonania !
Przez chwile dalam sie prawie nabrac na autentyk ! Wink
Przyznam, ze mnie zatkalo i wzruszylo jednoczesnie .... stanelam z boku, zeby mnie nikt nie widzial i oddalilam sie od rzeczywistosci na fali fantastycznej muzyki ..... tu w Afryce w jakims hotelu slucham mojego ulubionego musicalu ... jakies lzy gdzies pod gardziolo podeszly .....
Teraz juz zawsze ten final ze spadajacym zyrandolem bedzie moje mysli kierowal do miejsca, gdzie jeszcze kiedys chcialabym wrocic ...
A za 7 godz. czekala nas pobudka i nowe przygody ! Smile


Nocka minela. jak by jej wogole nie bylo i o 06:00 bolesnie zadzwieczal dzwonek telefoniczny.
To nasz Pani Matka zamowila dla wszystkich chetnych na objazdowa wycieczke po Djerbie - masochistyczne budzonko.
Wyrwana z glebokiego snu, nieprzytomna dotarlam do sluchawki, odruchowo przylozylam do uspionego jeszcze ucha, a z niej rozlegl sie jakis niski, grobowo powazny glos, zapewne obwieszczajac, ze to juz pora na wstawanko.
Natychmiast, bez dyskusji (bo i jak tu z niezidentyfikowanym basem rozmawiac) zgodzilam sie, dziekujac juz nie pamietam w jakim jezyku i dawaj budzic cos mamroczacego o prawach wypoczynkowego pobytu i moim sadyzmie Marka.
Doczlapalismy sie w egipskich ... no .. tunezyjskich ciemnosciach (slonce wstawalo dopiero ok. 07 z minutami) na szybkie sniadanko, a nastepnie poturlalismy sie do czekajacego juz na nas znajomego, bialego busa.
Okazalo sie, ze to jeszcze nie byla cala nasza grupa, wiec podjechalismy pod nastepny hotel, z ktorego w radosnych lansadach wyszedl do nas usmiechniety od ucha do ucha ........... Luzaczek !!!
Zaniemowilismy z zaskoczenia i co tu duzo ukrywac - z przerazenia - przeciez obiecywal, ze przez caly pobyt nie wyjdzie poza prog hotelu, a tu taka "zaskoczka" !
Natychmiast kazdy z nas czujnie zaczal szacowac wlasne szanse na przezycie tej podrozy, czyli nastapilo nagle przegrupowanie miejsc zajetych z tendencja raczej do zageszczenia tychze, niz do siadania indywidualnego, co by dawalo szanse gosciowi na dowolne dosiadanie sie, czego chcielismy uniknac.
Zdazylismy ! Wszedl do busa rozkolysany, rozradowany i ... z jakas panienka !
Usiedli na wolnych miejscach i rozpoczelismy podroz w nieznane !
Pani Matka - Ewa Lisiewicz zajela miejsce po lewicy kierowcy, wlaczyla mikrofon i ... od tej pory wiadomosci, ktore nam przekazywala, to byla ogromna ksiega wiedzy o Tunezji, o historii tego panstwa, o gospodarce, polityce, spoleczenstwie, handlu, zwyczajach, cenach ....
Przyblizala nam ten ciekawy i jakze egzotyczny dla europejczyka kraj w sposob tak kompetentny i zarazem cieply, ze dzieki niej zaczelismy czuc niezwykla magie miejsc, ktore mijalismy...
Bylo to tak fascynujaco opowiadane, ze az sie Luzaczek zasluchal i przez duza czesc podrozy nie staral sie wogole zagluszac glosnikow, czym zdobywal utracona w samolocie nasza przychylnosc !
Do grobli wybudowanej jeszcze w czasach rzymskich, laczacej wyspe ze stalym ladem dojechalismy blyskawicznie.

Prawie 7 km. zmudnie i nie bez ofiar w ludziach i wielbladach budowane swojego czasu polaczenie z ladem, zadziwia pomyslowoscia konstrukcyjna i odpornoscia na kaprysy morskich fal ... nawet tych sztormowych !
Tu byl krotki przystanek na zrobienie kilku fotek pod zolta tablica z arabskimi napisami i potargowanie sie z przeslicznym dzieciakiem, sprzedajacym mapki.
Uprzedzeni, ze ceny mapek maleja wraz z konczacym sie czasem postoju, dokonujemy zakupu tuz przed odjazdem za 1/2 ceny pierwotnej.
A jednak to dziala ! Wink
Następnie zasluchani w opowiesci o Tunezji plynacej na zywo z glosnikow busika, udajemy się w stronę słynącego z wyrobu ceramiki miasteczka Guellala.

Mijamy biedne miasteczka, gdzie glownym produktem handlowych kramow sa porcelanowe wyroby.
Mamy przypomniane, ze bez wzgledu na wszystko - targowanie sie jest TU absolutnie koniecznym i dobrze widzianym rytualem.
Jestem wniebowzieta ! Nareszcie bede mogla rozwinac skrzydla ! Wink))

Bus zatrzymuje sie przed jakims niepozornie wygladajacym kramem, wysiadamy i ... mamy powiedziane (przyzwolone ! Smile ), ze TU mozna kupowac, bo tanio.... tylko zeby nie zapominac o targowniczym MISTERIUM ! Wink
Oki .... znajac siebie - wchodze pewnie do sklepiku...
Wewnatrz w cieplym polmroku na polkach ekonomicznie (i w zasadzie malo zgodnie z prawami fizyki} wypelniajacych cale pomieszczenie, wyeksponowane sa przenajrozniejsze porcelanowe dziwa i zeby nie uprzednie, szczegolowe wprowadzenie Pani Matki w asortyment tychze dziel - przeznaczenie wielu przedmiotow byloby dla nas tajemnica !
Przypomina nam to nasze, wiejskie jarmarki z okazji swiat koscielnych, gdzie przeznaczenia wielu przedmiotow za djabla nie da sie rozszyfrowac ...
Ale .... chwila kontemplacji zostala przerwana zaproszeniem calej naszej grupki na prezentacje autentycznej fazy produkcji tychze arcydziel !
Luzaczek stoi tylem w kolorowej koszuki Wink

Na kole garncarskim, gdzie znajdowala sie bezksztaltna kupka gliny, pod wplywem odpowiedniego manipulowania dlonmi artychy i jego nogi, ktora poruszala tymze kolem - powstawaly co chwila przerozne ksztalty "wstepnie uzytkowe" !
Kazdy kolejno powstaly ksztalt nagradzalismy gromkimi oklaskami, az tworca tak sie rozgrzal,
ze zaczal poszukiwac "ofiary" .... do pokazania zapewne, jakie to jest trudne ;)Dlugo nie szukal .... Luzaczek swoimi gabarytami i kwiaciasta koszulka w dosc znacznym stopniu sie od nas odroznial, wiec na niego oczywiscie padlo ! Wink
Z ochota przyjal wyzwanie, zasiadl przed "oltarzem sztuki ceramicznej" i w dosyc niemrawym (brak wprawy jednak) tempie obracajac noga kolem zamachowym wprowadzajacym obrotowy "tworczy" blat w czarodziejskie krazenie, zaczal probowac tworzyc ...... ku radosci gospodarza - bez efektu! Wink)
Podpowiadalam mu nawet (nie majac pojecia, czy slusznie), ze to kolo prowadzone noga, nalezy pobudzac po brzegu, gdzie predkosc liniowa osiagnie sie najlatwiej, ale widac w swoim podekscytowaniu tych "swiatlych rad" niestety nie slyszal ! Wink
Efekt byl taki, ze "odlamki" mokrej gliny obsiadly okoliczne polki wraz ze sciana (nie biorac pod uwage potecjalnego kandydata na pracownika tejze wytworni), ale skoro to byly jedynie "nakladki" na poprzednie tworcze omsknienia, to uznalismy (zreszta slusznie), ze wszystko bylo wliczone w koszta Wink
Po niefortunnej, acz pewnie standartowej prezentacji trudu tworzenia, mielismy w koncu czas dla siebie.
Wniknelam w czelusci polek, wyszukujac co ciekawsze, poznane z opowiadan naszej rezydentki wzory .... wiele wyrobow widzialam w naszej kuchni, ale gaszona czujnym, praktycznym okiem Marka, odrywalam sie od kolejnych "odkryc" .. Wink
W koncu (sledzeni dyskretnie przez sprzedawce) przedstawilismy zestaw naszych potrzeb pod postacia popielniczki zakrywanej (pali cholera i za nic nie da sie go powstrzymac od tych smrodow !) i dwoch glinianych dromaderow o specyficznych wlasciwosciaach !
Mianowicie ... kiedy wspomniany artycha - prezenter wlal plyn do gornego otworu i obrocil naczynko - NIC nie lecielo ... po czym postawil je wlasnie na odwrot i ... nalal kolejne ciecz w drugi - przeciwlegly otwor ... potem ponownie postawil naczynko na pierwotnej podstawce i .... lal ....... lal mix tychze cieczy !!!!
No i >>>> ??? zapragnelismy KUPIC wlasnie TO ! Wink))
Pierwszy krok, to bylo zapytanie o cene ......
Cena padla ... powalajaca - uwierzcie !
Nie daje sie zwalic na ziemie, przyjmuje te cene z zimna krwia i ... ripostuje powalajaco (zgodnie z instrukcja Pani Matki) 10% zaproponowanej ceny % !
Sprzedawca milknie na chwile, po czym wyartykuowuje jakas liczbe, oczywiscie niezrozumiala dla nas ....
Na co ja, nic sie nie przejmujac podwyzszam swoja cene o JEDEN Dinar (po angielsku, bo w zasadzie ten jezyk szczegolnie w liczebnikach jest mi najblizszy Wink ) .... on .... omdlewa, cos wspominajac slowem o jakims
"bandit" ... no coz .... "bandit" znane slowo, ale ni jak sie nie majace do nas, wiec nie reagujemy Wink
On .... wdrozoony w proces targowania wyciaga kartke ( widze, ze jest zainteresowany - dobra nasza Wink ! )
Zaczyna pisac ... udaje, ze Jego kolejnej propozycji nie widze .. ide do swiatla - tym razem ja omdlewam, dajac Markowi znak, zeby mnie podtrzymywal, jak bede upadac Wink Marek wywiazuje sie z mojej nadziei na przechwycenie mnie cudem .. Wink
Sprzedawcy zaczyna sie to podobac (!) i wypisuje kolejne, wlasne ceny ... na to ja wzywam za kazdym razem LEKARZA !! ( Marek gotuje sie ze smiechu, ale bohatersko gra oburzonego) ... mnie w to graj ! Wink)
Licytacja trwa ... wpadam na pomysl, zeby uzgadniac poszczegolne ceny artykolow ... w kocnu sie udaje .... ale na finisz nachodzi mnie pomysl zaatakowania sprzedawcy ZBIORCZA cena za wszystko !!
EUREKA !!!
TO DZIALA !!!
Kupujemy kilka badziewiadelek (z ktorych jedno, po przyjezdzie okazuje sie niesparwne) za kilkanascie procent pierwotnej ceny (ponoc Niemcy sie mniej targuja)
Uffffff.... to byla godna i ciekawa potyczka Smile))


Ostatnio zmieniony przez Roullette dnia Czw 18:19, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 18:51, 24 Paź 2006    Temat postu:

Smile

Ostatnio zmieniony przez Roullette dnia Czw 18:20, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
:))
Gość






PostWysłany: Wto 18:55, 24 Paź 2006    Temat postu:

Ale jakie wyraźne!!!
Powrót do góry
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 19:46, 24 Paź 2006    Temat postu:

Wrocilismy z wycieczki wokol Djerby pelni wrazen, historycznych wiadomosci, wzbogaceni o doswiadczenia "targowalnicze" i ... cala wyspa po tej eskapadzie stala sie nam ogolnie blizsza ...
Powrot przed wieczornym posilkiem wrozyl nastepna ekstaze kolacyjna ... !
Zawitawszy uprzednio do naszej "kwatery", zostalismy znowu (pozytywnie) zaskoczeni tworcza inwencja KOGOS, kto ten pokuj mial pod swoja opieka ... ! Smile
To niesamowite, co da sie zrobic z prostego kawalka poscieli !!!! Smile
Kolacja - wieczorne, (oczekiwane Wink ) misterium jak zwykle nas nie zawiodla
i z pelnymi brzusiami udalismy sie juz zgrana grupka w miejsce "kontynuacji wieczornago rozbestwienia", czyli do kolumnowego, lukowatego (kolumny laczyly luki), czerwonostolowego miejsca, gdzie mozna bylo (przy zaordynowanych, bezplatnych drinkach) ustalic .... CO DALEJ ROBIMY ?! Wink))

A ze bylismy z lekka zmeczeni, to .... pognalo nas do dyskoteki !!! ( Polaka znojny zywot mobilizuje przeciez do dzialania ponad sily ! Wink) )
A tam .... zywiol tanca wchlona tych, co to uwielbiaja, a bardziej niesmialych ..... po krotkich oporach wewnetrznych TEZ ogolnowchlaniajaca atmosfera pochlonela ! Ot ... i wszystkie kalorie zaadoptowane w naszych organizmach - szlag trafil ! Wink)
Wrocilismy grubo po polnocy "zchechani" jak psy po polowaniu i ..... juz bez dalszych "tworczych" projektow na "wczorajsza" nocke - udalismy sie na lekka
(d)(r)egeneracje .... zaleznie od upodoban .. Wink))

Emocje czekajacych nas nastepnych dwoch dni, (podczas ktorych mielismy zetknac sie z ta PRAWDZIWA PUSTYNIA) dlugo nie dawaly zasnac, natomiast pobudka o 05:00, kiedy calkowita ciemnosc za oknem nie sugerowala absolutnie zadnego optymizmu, byla prawdziwa tortura .... szybkie, przygotowane przez obsluge hotelowa dla stracencow - sniadanie + kawa, kawa, kawa ..... i tak nie dokonaly cudu i powleklismy sie "karnie" do naszego bialego busika.
Po drodze tradycyjnie pozbieralismy jeszcze grupke chetnych z innych hoteli, ale obecnosci Luzaczka nie zostala zakonotowana !
Widac bidak "zaniemogl", albo ludobojcza pora wyjazdu po prostu go zniechecila na wstepie ...
W koncu w pelnym skladzie, pokonawszy slynna groble laczaca Djerbe z ladem, rozpoczelismy "pustynna przygode" !
Nasza Pani Ewa dawszy nam poltorej godziny na "dospanie", a kiedy slonko sama swoja obecnoscia dodalo optymizmu i wlalo zaru w nasze pobladle dusze, rozpoczela emisje swoich opowiesci, dzieki ktorym podroz niewiadomo kiedy mijala, a wiedza, jaka w nas przelewala, kwalifikowalaby sie do napisania niejednej pracy dyplomowej !
I tak doladowani znajomoscia tunezyjskiej historii, zwyczajow, zycia berberow, prawa (handlowo-turystycznego rowniez;) ) przybylismy na pierwszy postoj.

Waska szosa pomiedzy skalistymi wawozami nie wrozyla nic szczegolnego ... co pewien czas widac bylo jedynie jakies prymitywnie sklecone "nibynamioty" w cieniu ktorych zdrozony podroznik moglby znalezc chwilke wytchnienia .... no i wlasnie dzieki wyczerpujacym informacjom naszej rezydentki, wiedzilismy, ze to sygnal dla podroznych, ze tu mozna sie zatrzymac i zwiedzac.
I wlasnie w poblizu takiego miejsca zaparkowalismy.
Dalej byl juz tylko otwor drzwiowy w skale i ..... az sie wierzyc nie chcialo, ze .... ze to wlasnie bylo domostwo berberow !!!

Wokol wyzlobionego w skale, otwartego jakby placu o srednicy mniej wiecej 10 m. z pionowymi, czterometrowej wysokosci scianami, wydrazono wlasnie w tych scianach kilka pomieszczen o roznych kubaturach i przeznaczeniu ... wszystko zostalo tak zmyslnie zaprojektowane, ze naturalna wentylacja dzialala bez zarzutu, a ewentualny nadmiar wody powstaly z opadu deszczu, natychmiast opuszczal domostwo dzieki pochylosci skalistego podloza !
Niesamowite !

Zwiedzilismy wszystkie pomieszczenia, a w miedzyczasie berberyjska pani domu przygotowala poczestunek .... slodka, ziolowa herbata ze swiezo upieczonym ichnim plackiem smakowaly bajecznie !
Po zaplaceniu goscinnej kobiecinie odpowiedniego bakszyszu wsiedlismy do naszego bialego frachtowca tunezyjskich szos i pozeglowalismy ku Matmacie.
A tam ... ?

Tego obiadu nie zapomnimy do konca zycia !
W jaskiniowej scenerii Gwiezdnych Wojen (tu wlasnie krecono wiele ujec do tego filmu), siedzac na drewnianych lawach przy drewnianych stolach, zostalismy ugoszczeni wspanialym tunezyjskim zarelkiem.
Przed i po posilku krecilismy sie z zafascynowaniem po gmatwaninie korytarzy i podobnych do berberyjskich, skalnych pieczaro - domow miejscach .... wszystko bylo takie unikalnie niepowtarzalne !



Mapka korytarzy podziemnych.

Ale czas naglil, a program wyprawy musial byc realizowany, zajelismy wiec znowu nasze miejsca przy autobusowych oknach i .... podazylismy wprost do Wrot Pustyni ....... !!!

Zaparkowalismy przed dziwna budowla .... mur jakis cy co ... a za nim ...... bezmiart piasku wyrzezbiony na ksztalt morskiego sztormu .... moze czworka, piatka ... obrazujaca uformowanie fal .... tylko piany na grzbietach piaskowych nie uswiadczysz ..... poszlismy w kierunku murowanego pawilonu - nasza Pani Matka dzielnie sie trzymajaca (dopadlo ja od kilku dni jakies mocniejsze przeziebienie) sekunduje nam bez przerwy, doradzajac, informujac, opiekujac sie nami, jak jakims niedoswiadczonym stadkiem (i calkiem slusznie !), czuwajac nad naszymi posunieciami na obcym terytorium ....
Chetni na przejazdzke po pustyni zostaja zaproszeni do "przebieralni", a zapewnienie Pani Matki, ze sa to stroje prane, czyste i przystosowane jednorazowo dla naszych potrzeb, wzbudzaja nasze zaufanie i pieczetuja chec udzialu w eskapadzie.

A teraz powiem Wam szczerze .... moj partner pierwotnie (znajac mego sportowego konia (!!!) ) odmowil udzialu w przejazce, i dopiero moje (babskie ! Wink ) lzy przelamaly jego niechec ... nio ... po prostu poswiecil sie i bedzie kiedys kanonizowany, ze zgodzil sie na jazde na wielbladzie !!! Wink))
Przebrani podeszlismy do stadka kleczacych, lezacych (jak to zwal, tak zwal) wielbladow i ... kazdy z nas wzrokowo widac oceniony, dostal przydzial na swoj "pojazd " ... polecono nam "wejsc" na kanape pokrywajaca tylni rejon garbu lezacego wielblada i .... rozpoczelismy oczekiwanie na ... pozwolenie "powstania" naszych poduszkowcow.

Jeszcze kilka minut wielblady leniwie wyluzowane czekaly, az wszyscy sie jakos ulokuja, az wreszcie ..... karawana ruszyla !!!
To niesamowite uczucie, kiedy takie duze zwierze wstaje pod jezdzcem !
Najpierw TYLEM, a potem przodem !

Hustanie sie jezdzca na grzbiecie wielblada jest przyslowiowym sztormem w szklance wody, bo najpierw ten sztorm z łódką na grzbiecie jest ostro wzburzony, a potem szybko sie uspokaja i przechodzi w lagodne falowanie .. wielblad rusza stepem i faluje juz calkiem lagodniej ...
Poszlismy wiec w koncu calym "stadem" w AUTENTYCZNA PUSTYNIE !!!
Przed przyjazdem w TO niewatpliwie atrakcyjne miejsce Pani Matka ostrzegala nas przed niezidentyfikowanymi jezdzcami, ktorzy przybede w czasie tej podrozy, namawiajac nas na przesiadke na ICH wierzchowce ... przestrzegala nas przed tym i .... zakonotowawszy sobie te przestroge, a istotnie ujrzawszy na pustyni jezdzcow, nastawilismy sie kontra i juz !!!! Pani Matka kazala, wiec ma racje !
Doslownie znikad, a wiec z firmy pewnie konkurujacej z ta "uporzadkowana", ktora nas wziela pod opieke - zjawilo sie dwoch jezdzcow .... jeden na goracokrwistym bialym koniu krwi arabskiej pod strojnym siodlem, baaaaardzo efektownie wygladajacym, a drigi na ...... BIALYM wielbladzie (!!!)
Obaj oferowali (na migi, ale dalo sie zrozumiec) atrakcje pustynne w postaci galopow po wzburzonym "morzu" .... az mnie korcilo, zeby sie skusic, ale wzyscy zgodnie nie zaakceptowali tej oferty.
Widac "nasi" byli tak wdzieczni, ze samo okazali aktywnosc, "pytajac" (na migi oczywiscie);, czy ktos z karawany jest chetny, zeby przezyc szybsza jazde .... no i co ????
Oczywiscie, ze bylam chetna i gotowa !!!!
No i zaczela sie akcja:
Otrzymalam do rak wlasnych sznurek laczacy moje rece z pysiem wielblada, ktory to postronek od tej chwili mial mi gwarantowac wlasne bezpieczenstwo, a asekurujacy nasza karawane beduin zalecil mi zaczekanie, az reszta sie troche oddali.
To "troche" mialo mniej wiecej 50 metrow i wtedy ...... wtedy puscil wielblada, ktory czujac sie samotnie, natychmiast nabral werwy, zeby dogonic reszte stada !
Aaaaale to byla jazzzdaaa !!!! Wink)))
Powiem szczerze ... wole qnie ! Smile))
Trzeslo jak sto djablow, a strzemion nie bylo, wiec o polsiadzie, czyli jezdzie w pochyleniu nad siodlem nawet nie bylo mowy !
Nie mniej .. dojechalam i wyhamowalam bohatersko, a zdobywajac prestiz w oczach berberyjskich przewoznikow - do konca traski mialam chody !
Jednak jest spora roznica miedzy komunikowaniem sie z koniem, a wielbladem .... jedna z nich to ....... SZYJA !
U konia jest ona sztywno-stabilna, zas u wielblada niczym waz ... ciagniesz za sznurek, to sie odwraca i ... patrzac Ci w oczy pyta, o ci Ci chodzi ???!!!!! Wink)) Paranoja ! Wink)
Wrocilismy po dwoch godzinach w komplecie, szczesliwi, ze ta forma podrozowania nie bedzie juz nigdy nam obca.
Wielblady (te wszystkie, znajdujace sie przede mna, bo ja walczylam z tylu o "prywatny galop") stanely juz w grupce, a ja dopiero dojezdzalam .... w tym czasie czesc zwierzakow odruchowo wykonala "pad" na ziemie, nie baczac na "grzbietowe obarczenie czlowiekami", a ze moj dopiero dochodzil do grupy i ocenial (tak mysle) sytuacje, wiec postanowilam wlasnoglosnie uzyc w stosunku do niego jedynie slusznego, uzywanego przez ichnich przewodnikow "HARCZENIA", na ktore futrzaki reagowaly klekaniem !
Zaczelam imitowac dzwieki, wydobywajace sie w takim przypadku z gardel przewodnikow i widocznie wlasciwie harczalam, bo po kilkunastu sekundach moj futrzak sam wyladowal ... kolejno na przednich, a potem zadnich nogach i .... ku zdumieniu karawanowego przewodnika a mojej dumie (ma sie ten sluch muzyczny ! Wink ) - (Cyborgu, to nie o Tobie w tym odosobnionym przypadku mowa - po prostu masz konkurencje ! Wink ) moj "pojazd" byl calkowicie przygotowany do opuszczenia go !
Ech ... pewnie byl po prostu leniwy i cwany .... a moze mial w rodowodzie jakiegos wielblada z polskiego ZOO, to te ceche po prostu odziedziczyl ! Wink
W koncu wszyscy szczesliwi, ze przezylismy egzotyczna eskapade, przebrawszy sie ze strojow Beduinow w nasze ciasne, ale za to europejskie ciuchy -
z przyjemnoscia zajelismy miejsca w busiku i ... dalej powedrowalismy na spotkanie nieznanego ....
Ale wszystko bylo jeszcze przed nami !!! Smile)))


Ostatnio zmieniony przez Roullette dnia Czw 3:34, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 19:51, 24 Paź 2006    Temat postu:

Smile

Ostatnio zmieniony przez Roullette dnia Czw 18:21, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 19:52, 24 Paź 2006    Temat postu:

A w zoltym polarku to wlasnie Pani Matka czuajaca nad swoim stadkiem Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 20:20, 24 Paź 2006    Temat postu:

Podroz pelna wrazen, w miedzyczasie przerwana malym, jeszcze wazniejszym przystankiem na obejrzenie ruin domostw, ktore w 1969 roku bodaj ... ulegly calkowitemu zniszczeniu z powodu ulewnych deszczy, trwajacych nietypowo dla Djerby - ponad 28 dni !
[img]http://img419.imageshack.us/img419/1546/tunezja038ou7.jpg[//img]
Jedziemy dalej, Pani Matka niezmordowanie doklada nam wciaz nowych wiadomosci (teraz dopiero - po jakims czasie od przyjazdu do Polski - przypominaja mi sie rozne szczegoly ... tyle tego na raz !!! Smile )
Przebywamy kolejne kilometry, male miescinki, domy z niebieskimi drzwiami i okiennicami .... az wreszcie .. mocno juz glodni, dojezdzamy do palmowej oazy z .... niewielkim parkingiem, a obok niego widzimy ku naszej radosci ..... HOTEL (!) i wreszcie nadzieja na zasluzony odpoczynek i zarelko (albo odwrotnie) !Pokonujac znuzenie wielogodzinna podroza zatargalismy bagaze do portierni, nastepnie poczolgalismy sie przyslowiowymi juz labirymtami korytarzy, (tym razem na zewnatrz) do przydzielonych pokoi, pozostawilismy plecakowe obciazenie sprawami doczesnymi i .... udalismy sie oczywiscie z nagle odrodzonymi, nowymi silami na zwiedzanie obiektu, a w nim rowniez basenu i .... wiezy z .... 96-cioma schodami (LICZYLAM ! )
A wyprawa na szczyt procentowala nieziemskimi widokami na .... przedpola pustyni !!

Do kolacji pozostalo jeszcze kilka kwadransow, wiec dopatrzywszy sie z hotelowej wiezy w odleglosci kilkuset metrow dziwnego, ponurego, szarego, betonowego budynku, postanowilismy zlustrowac ten obiekt ! Smile
Po kilku minutach (za przyzwoleniem oczywiscie naszej Guru), osiagnelismy cel pieszej wyprawy, a ponura, betonowa budowla okazala sie ... goracym zrodlem wody wyplywajacej z podziemnych zrodel i stygnacej na kolejnych zakolach wymuszonego przez betonowa konstrukcje obiegu .... !
Pod sam koniec wrzacej wedrowki przez labirynt kanalikow - woda wplywala do prostokatnych zbiornikow, w ktorych kapali sie .... UBRANI z leka mezczyzni ! Smile)
Nieee.... naturystow nie widzielismy, ale faktycznie woda byla goraca i kapiel w takim strumieniu okielznanym przez wannopodobny zbiornik, musiala byc calkiem przyjemna.
Niestety ... w muzulmanskim kraju takie (i inne zreszta rowniez) przyjemnosci dotycza jedynie mezczyzn i ... oczywiscie moglam tu jako wyzwolona kobitka z Europy, zademonstrowac nasza, kobieca niezaleznosc i wejsc do tej wody, ale ..... po co ?! Przeciez w hotelu czekal prysznic w dyskretnej, okafelkowanej lazience ! Smile
Wrocilismy zaspokojeni przynajmniej w temacie doraznej ciekawosci, wzielismy prysznic w luksusowych warunkach (powietrze na zewnatrz wieczorami bylo dotkliwie zimne, wiec przy tamtych zrodlach, na zewnatrz nie bylo przyjemnie) i udalismy sie glodni jak krokodyle na kolacje.
Ku naszemu zdumieniu zamiast byle czego, hotel zaserwowal nam cos na ksztalt szwedzkiego stolu, z lekka przypominajacego TAMTEN z hotelu, w ktorym rezydowalismy "na stale" ! Smile
Jakosc zarelka byla wysmienita, a sennosc pod wplywem zaordynowanych dodatkowo napojow wzmogla sie w nas na tyle, ze potulnie rozeszlismy sie po pokojach z nadzieja, ze poranne budzenie o 05:00 (a wyjechalam na wywczasy, zeby sie w koncu wyspac podobno !!!!! Wink)) ) nie dojdzie do skutku z powodu awarii budzika Pani Matki, albo recepcjonisty .... wsio rawno ! Wink))

Niestety przebudzenie było brutalne i bezwzledne !
Telefon jak za złosć zostal ulokowany tak chytrze, ze trzeba było szybko się poderwac i gnac na oslep, żeby go odebrac.
Hop na podloge i ... SZOK !!!
Zimne jak lod kafelki w oka mgnieniu orzezwiały jak kubel wody !
Marek wstawal już znacznie rozważniej, podkładajšc sobie pod nogi wszystko, co znajdowalo się w zasiegu bosych stop, a wiec dywanik dlugosci meterka, buty, skarpetki .... az w koncu musial porzucic marzenie o przejsciu „po palach” do lazienki i z „placzem” powlokl się do upragnionego celu.
Goracy prysznic pozwolil na chwile zapomniec o wszechogarniajšcej nas zimnej nocy i dal szanse bez szczekania zębiskami dotrzec na sniadanie o tej wariackiej porze.
W restauracji przeżylismy krotkie wahanie, czy nie jesc nic jak zazwyczaj o swicie, kiedy perspektywa dojazdu do pracy i możliwosci spozycia kawy z czymkolwiek uspokajala, czy tez uledz namowom rozsadku i wdusic w siebie cokolwiek, żeby w dalszej czesci dnia (wszedzie było jeszcze ciemno u licha !! ) przezyc wszystkie czekajace nas przygody z dawka kalorii do spalenia.
Opcja łakomstwa przezwyciężyła i wzięlismy cos na zab, ale nigdy nie zapomne deseru !
No postaral się szef kuchi i na sniadankko zrobil nam m.in. budyniowa galaretke, która wytrzasnieta z kubeczka na talerz, trzęsła się jak my tuz po wstaniu !
Po switowym posiłku, już z bagażami (czas mielismy wyliczony co do sekundy zupełnie jak w naszych prackach ! ) zajęlismy wysiedziane „nasze” (czlek się jednak przywiazuje) miejsca w busiku i co kon mechaniczny wyskoczy, pognalismy nad slone jezioro, powitac slonko.
Było już szaro, wiec do wschodu słońca mielismy jeszcze jakis czas, ale znajšc punktualnosć naszej jedynej w układzie planetarnym gwiazdy, trzeba było się spieszyc.
Kierowca byl dawny komandos tunezyjskich wojsk .. wiec wiecej już o nim chyba nie trzeba pisac, w superlatywach wspominajšc jego jazde samochodem w każdym razie
zdażylismy !!!
Wschod słońca nad wyschniętym, slonym, tunezyjskim jeziorem na poczaku grudnia kojarzyc mi się zawsze będzie z odwrotna proporcja piekna do temperatury nas otaczajšcej ..

Widok był nieziemski i to z minuty na minute potęgujšcy wrazenie swoja niepowtarzalnoscia, za to zimno, które nami telepalo i emocje z powodu tak niepowtarzalnego momentu zycia, potegowaly zmętnienie obrazu zarówno fotografowanego jak filmowanego.

Na szczescie mielismy swiadomosć, ze mamy na sobie wszystko, co z cieplych rzeczy zostalo zapakowane i tylko jeszcze toreb podróżnych na glowach nam brakowalo.
Ale nie wazne były te telepki... najwspanialszym był fakt, ze niektóre wycieczki się spózniły, a my nie (!) i wtedy od razu było cieplej !

Slonce w koncu wzeszlo, oswietlajac zimnymi jeszcze promieniami biel suchego, slonego jeziora i rozowe o tej wczesnej porze dnia przedpola gor Atlasu, ku któremu to pasmu wlasnie po zajeciu stalych już miejsc zaczęlismy wartko podażac.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roullette
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piaseczno

PostWysłany: Wto 22:06, 24 Paź 2006    Temat postu:

Krajobraz coraz bardziej "hardział", skał przybywało, kolory otoczenia wraz z uplywem minut od wschodu slonca coraz bardziej sie konkretyzowaly w brąz, beż i wszystkie pochodne tych barw....
Szosa - czarna wstazka prosta linia przecinala rdzawe piachy, a wijac sie od czasu do czasu zupelnie niewiadomo dlaczego, budzila zdrozonego droga kierowce.
Nagle w slonej oddali ujrzelismy panorame - natchnienie dla Beksinskiego !

To samotny autobus pograzony w szarych odmentach slonego jeziora, uzywany zapewne jako byc moze garderoba, albo bufet .... w czasie krecenia Gwiezdnych Wojen ... nieziemski widok !
Coraz bardziej zblizamy sie do gor ... jednym z marzen mojego zycia bylo ujrzenie pasma Atlasu na zywo.
Ten obraz na mapie swiata intrygowal mnie od najmlodszych lat !
Gory tak stare, ze postepujaca erozja stworzyla z poszczegolnych grzbietow jakby stada lezacych, gigantycznych dinozaurow !
Widoki nieziemskie, rozgrzewajace dusze i cialo ... zupelnie zapomnielismy, ze jeszcze przed kilkoma minutami czulismy sie totalnie zahibernowani !
Emocje (przynajmniej u mnie) podgrzewa fakt, ze zblizamy sie coraz bardziej do gorskiego lancucha.
Szosa zaczyna coraz bardziej "marszczyc sie w poprzek", stoki rudawych piasko-skal coraz natarczywiej narzucaja nam trase ...
Kierowca widzac nasze obawy o zycie z diabelskim blyskiem w oku "bierze zakrety" blisko barier oddzielajacych nasz zywot od .... wiecznego.
Ale mamy na to sposob ! Pouczeni przez nasza GURU oslabiamy reakcje strachu, co dziala na niego uspokajajaco.
W koncu biala, terenowa Toyota osiaga teren plaski, ktorym jest parking przy gorskiej zielonej, pelnej palm (!) oazie.

Wysiadamy ... idziemy w strone stoisk z pamiatkami a przez ten czas, niewiadomo kiedy i skad nasza niezawodna rezydentka wyczarowuje nam przewodnika - slowo daje, ze sie kilkakrotnie przedstawial, ale ni jak nie moge zapamietac jego imienia, a moze nazwiska ... w kazdym razie jestesmy przez Nia uprzedzeni, ze mlody przewodnik szuka zony !
No i oczywiscie od samego poczatku jestesmy przez niego samego poinformowani, ze nazywa sie XXXX (musze jeszcze raz obejrzec zarejesrtowany przez nas film, to sobie pamiec odsierze), jest mlody i bogaty: ma kilka Mercedesow, tysiac wielbladow (byc moze w ten sposob okresla swoje mozliwosci zakupu zony ! ) i ..... (pokazujac dosyc stary model telefonu komorkowego) oznajmia, ze szuka zony, ktora musi byc: mloda, ladna, bogata i ..... niemowa !!!
A to wszystko przekazuje w z grubsza zrozumialym jezyku .... jakby polskim !
Smiejemy sie grupowo i szczerze, bo i jego relacja jest tak szczera i spontaniczna, ze nie sposob go nie polubic.

Ruszamy na traske, mijamy kilkunastu sprzedawcow "pamiatkowych skarbow" w postaci przelamanych, skrystalizowanych w srodku skalek i innych gadzetow, ale p. Ewa powiedziala, ze nie TU, to nie TU i juz !
Oprocz tego ostrzegla nas przed kupowaniem tychze krysztalow w kolorze jakimkolwiek innym, niz mleczno-przezroczysto-bialym, bo tamte nie sa naturalne tylko sztucznie barwione i istotnie .... co prawda te granatowo-polyskliwe sa ciekawsze, ale posiadajac juz wiedze, ze to nie to - omijamy "ulepszone eksponaty" calkiem obojetnie.

Spogladam na szlak, a raczej na sciezke gorska, ginaca posrod skal i jako zapalona gorolazka, az drze na sama mysl, zeby sie tak oddalic z grupki i ... umknac na kilknanascie minut TAAAAM ... gdzie ksiezycowy krajobraz kusi nieznanym ... ale coz ... instynkt podporzadkowania sie zorganizowanemu stadku iodpowiedzialnosc za wlasne czyny w nieznanym kraju przewaza (niesety) i ... idziemy w miare uporzadkowanym szlakiem, co i raz informowani przez naszego mlodego Guru w lamanej polszczyznie, ze zaraz zobaczymy cos ciekawego.
Dochodzimy do pionowej przegrody skalnej, ktora przecieta, tworzy jakby ucho igielne (!) - waska szczeline, przez ktora po przejsciu, a raczej przecisnieciu sie (szczuplejszym osobom bylo latwiej), znalezlismy sie wreszcie wsrod samych bezowych skal, odcieci od jakichkolwiek cywilizowanych krajobrazow za plecami .... to w gorach lubie najbardziej !
Ale zeby bylo jeszcze egzotyczniej - w oddali, prawie niewidocznym szlakiem podazal szybko, rozwiewajac o dwa tony ciemniejsza, dluga szate - berberyjski mieszkaniec tamtych okolic ...
To bylo jak w Gwiezdnych Wojnach na zywo !
Zapatrzylam sie zahipnotyzowanatym obrazem i tylko ostatnim tchnieniem swiadomosci udalo mi sie uaktywnic kamere.
Szlismy dalej .... tym razem waska skalna sciezka w dol, co nie bylo latwe, bo faktycznie to byla raczej rynna niz sciezka wymagajaca specyficznej techniki stawiania stop, kojarzac mi sie z glownie wybiegiem dla modelek ...
W koncu doszlismy .... doszlismy do krystalicznie czystego stawiku, gdzie posrod skapej, obrastajacej ten stawik CIEPLEJ wody roslinnosci zostalismy przedstawieni autentycznym ................................. ŻABOM !!!

A raczej odwrotnie ... to zaby zostaly przedstawione nam:
Oto zaba Ela, zaba Ala i zaba Monika .... perrorowal wyuczone polskie teksty nasz sympatyczny przewodnik i .... faktycznie !
Zaby jak zywe !!!
Zyly sobie bezpiecznie, jako maskotki tego ogrzewanego przez podziemne zrodla jeziorka, a woda, ktora uregulowanymi rynami skalistymi splywala nizej - zasilala miasteczko polozone ponizej.
Po zapoznaniu sie z tak atrakcyjnymi krolewnami, zaczelismy schodzic skalnym chodnikiem, wzdluz stumienia, ktory z kazda, kolejna kilkudzieisciometrowa odlegloscia od zrodla, tracil swoje ciepelko.
Nad krystalicznie czystym, uregulowanym skalami strumieniem cieplej wody, zwisaly zielone galezie palm, jak czujne parasole, chroniace to zyciodajne bogactwo przed zazdrosnym okiem chmur.
To byl koncertowy widok zwyciestwa zycia nad martwym swiatem kamieni.
Wrocilam do cywilizacji z niedosytem ... to znak, ze kiedys byc moze zagubie sie jeszcze wsrod tych ... dalszych szlakow ..
Nasza Ewa czekala na nas z tunezyjska, tradycyjna hernatka, ktorej slodyczy (nie slodze !) nigdy nie zapomne, a piszac o niej - jeszcze pamietam jej wspanialy, miodowo-mietowy smak !
Nasza Ewa byla niezastapiona w zasadzie kazdym momencie podczas pobytu zarowno w hotelu, jak tez na wycieczkach - wlezlibysmy za nia w bagno, ruchome piaski, w ogien ... doslownie wszedzie !

Ale w tym momencie nalezalo tylko podzielic sie na szescioosobowe grupki i zasiasc na swoich miejscach w terenowych Toyotach, zeby podazac szlakiem programu wycieczki.
Mielismy szczescie !
A polegalo ono na tym, ze w samochodzie przed nami siedziala dziewczyna w szostym miesiacu (to jej maz wlasnie zostal "zaatakowany przez sultana") oraz rodzinka z osmioletnia dziewczynka, zreszta baaardzo dzielna podczas tej eskapady oraz Nasza Guru i ... kierowca musial jechac ostroznie, a my .... z polecenia p. Ewy jechalismy za nimi, wiec predkosc podrozowania sugerowala, ze nie bedzie "gorskiej kolejki z emocjami na zakretach" i powrocimy zywi !
Zanurzylismy sie wglab gor ... szosa wila sie coraz bardziej, pokonujac kolejne grzbiety uspionych dinozaurow.
W miedzyczasie dziki, wrecz ksiezycowy krajobraz zostal popsuty (w moim odczuciu w kazdym razie) odcinkiem budowanej szosy prostujacej ostry zakret i zjazd w dolinke w formie ..... mostu !
Beton, filary nosne, dwa pasma, skrzyzowanie jakies .... w srodku dzikich gor ?!Paranoja !
Dojezdzamy do ostrego zakretu, zza ktorego widac juz szereg straganow - rowniez w srodku dzikiego krajobrazu !
Wysiadamy - oferta wystawowa jak zwykle: szale, ceramika, jakies calkiem europejskie ciuchy (omijamy to czym predzej).
Dowiadujemy sie, ze mamy godzine na zwiedzenie skalistego wawozu, a isc trzeba ta sciezka.
No to poszlismy !

Na samym wstepie o spadajacych kamieniach poinformowal nas trojkatny, zolty, ostrzegawczy znak z sugestywnie lecaca czarna skala ... popatrzylam na strome, pochylone nad nami rude skaly i ... przestepujac zaczarowana linie krystalicznego strumienia, zaglebilam sie w swiat, skad - majac znak na uwadze - moznaby w zasadzie juz nie wrocic ...
Sciezka prowadzila wzdluz sciany, zludnie stwarzajac wrazenie, ze sie jest przez nia bezpiecznie oslonieta, po przeciwnej stronie kanionu rowniez strome sciany jak gdyby czatowany na podroznika, zeby nim zawladnac po zwarciu krawedzi ... no coz .. wyobrazni to mi nie brakowalo nigdy !
Wyprzedzilam wszystkich, zeby choc chwile pobyc samotnie z ta dziwna jak na nasze, europejskie pojmowanie gor przyroda, gdzie palmy wspolbrzmialy swoim szelestem galezi ze szmerem gorskiego potoku.
Niestety ... za chwile te sielanke przerwal mi niemiecki rechot powracajacej tym samym szlakiem grupki. No coz ... kazdy ma prawo do deptania tunezyjskich skalek.
Doszlam do teoretycznego konca szlaku, a dalej .... dalej byla dzikosc i symbioza skal z palmami, nienaruszana przez but zadnej istoty ludzkiej ... kusilo, zeby isc dalej, ale powrot przez gory Atlasu do hotelu na Djerbie wydawal mi sie na tyle abstrakcyjny, ze jednak zawrocilam.
Mijajac znow ostrzegawczy znak o spadajacych skalkach tym razem za strumieniem, przyszedl mi do glowy pomysl, ktorego nikt tam jeszcze nie wprowadzil w zycie !
Otoz ostrzezenie jest tak sugestywnie umiejscowione, a teren sprzyjajacy do postawienia budki z ......... wypozyczalnia kaskow za dinara, ze az sie dziwilam, ze tam jeszcze zadnego Polaka nie nawiedzilo, zeby kaske zbierac w imie bezpieczenstwa miedzynarodowego !
Wrocilismy w poblize parkingu napelnieni wrazeniami widokowo-adrenalinowatymi, a tu ...... powital nas i pozegnal jednoczesnie ........ GEKON na smyczy !
Zwierzatko bylo niezwykle ufne i odwrotnie proporcjonalnie do swojego wygladu sympatyczne !
I znowu zamknieci w puszce bialej Toyoty pognalismy (ale z ostrozna) dalej .... kierowca byl tak niepocieszony brakiem mozliwosci popisow kaskaderki na trasce, ze pozbawiony elementu szybkosci, przynajmniej podjazdami do krawedzi przepasci na zakretach i bliskoscia pobocza staral sie zarowno nam jak i sobie urozmaicic droge !

Przezylismy to dzielnie, majac nadzieje, ze on tez chcialby jeszcze pozyc.
Miasto Tozeur przywitalo nas ludzkim gwarem i atmosfera handlu na kazdej uliczce ...
Wysiedlismy z pojazdow mechanicznych, zeby za chwiles przesiasc sie na .... cos w rodzaju dorozek, ciagnietych przez wychudzone, arabskie koniki roznej masci.
Szkoda mi bylo tych zabiedzonych klaczy .... kosci sterczaly jak na eksponatach do opisu dla studentow weterynarii.
Wybrano kilka powozow i ... ruszylismy w strone ogrodu botanicznego.

P. Ewa dosiadla sie do naszego wehikulu i wszystko by bylo w porzadku i nigdy pozniej byc moze tej przejazdzki jako koniara bym nie wspominala (bo to przeciez tylko na wozie!), gdyby nie "drobny" incydent, ktory w powaznym stopniu mial wplyw na atrakcyjnosc przejazdu.
Otoz nasz pojazd byl ciagniety przez chuda klaczke, natomiast za nami ruszyl natepny zestaw doroszkowy, ktory ciagniety byl przez urodziwego, siwego ...... OGIERA !
Ow ogierus mial taka ogromna chec na nasza klacz, ze z dzikim wrecz rykiem podazal hozo, zblizajac sie coraz bardziej.
P.Ewa natomiast slyszac te nieziemskie i grozne porykiwania, stawala sie coraz bledsza i nizsza, znikajac prawie pod siedzeniem ku uciesze zreszta woznicy goniacego nas pojazdu.
Ale nie ze mna takie numery !!! Majac przez 10 lat do czynienia ze swoim erotomanskim ogierem i znajac zwyczaje tych nadpobudliwych istot, wiedzialam, ze oprocz wskoczenia do karety nic nam nie grozi, a ze to wlasnie bylo niemozliwe ze wzgledu na uprzaz, wiec spokojnie go mizialam po rozjuszonym pysku, ktory zagladal nam juz w zasadzie do srodka.
Na ten widok mina wlasciciela siwka nieco sie wydluzyla i po jakims czasie postanowil zaniechac tych krwozerczych podchodow, a nasza Guru mogla zajac juz spokojniej miejsce przez nia sama zreszta wybrane !

Atmosfera objazdu plantacji pelnej daktylowych palm i krzewow roznego gatunku uspokoila sie po opanowaniu przez wlasciciela ogierusa jego zapedow w kierunku klaczki, ktora byla "napedem" naszej bryczki.
A tak nawiasem, to co ten zwierzak w niej widzial ?!?!
Wjechalismy w labirynt drozek, przecinajacych to egzotyczne miejsce, koniki klusowaly radosnie, mijalismy kolejne rewiry zywej dzialanosci plantatorow az w koncu dojechalismy do jakiegos pewnie umowionego z gory punktu i .....
pozwolono nam wysiasc.

Rozejrzelismy sie ciekawie po zielonym, daktylowym otoczeniu i juz za chwile mielismy przed oczami krew w zylach mrozacy spektakl pod tytulem:
"Ujezdzilem palme!"
Otoz .... nie jestem w stanie okreslic wieku starszego, szczuplego mezczyzny, ktory po kilku niezrozumialych dla nas, aczkolwiek z jego miny wynikajacych, ze to sa pogodne slowa - oznajmil, ze: ON zdobedzie ten szczyt !
No i zaczal to realizowac ku naszemu grupowemu przerazeniu !
Wyobrazcie sobie osiemdziesiecioletniego dziadka (sory, tak wygladal na nasze, europejskie kryteria), ktory po prostu zaczyna wspinac sie z zapalem bez zabezpieczenia zreszta na ....... ZYWA PALME !!
Kiedy osiagnal juz jakis pietnasty metr (celowo pisze slownie), zaczal sie popis "bez trzymanki" ... moja znajomosc zasad wysokogorskego kodeksu bezpieczenstwa wziela w leb i z calych sil trzymalam kciuki za szczesliwy powrot usmiechnietego "kaskadera" na Matke Ziemie.
Powrocil ... uffff..... uhonorowalismy Go oczywiscie odpowiednim bakszyszem wpostaci wieeelu dwudinarowek, szczesliwi, ze przezyl kolejny, kaskaderski spektakl.
I znowu zajelismy nasze miejsca w pojazdach napedzanych ekologicznie ... ale tym razem ogierusek tylko raz mial okazje nawiazac wzrokowy kontakt ze swoja klaczowata miloscia - jednak po moich kilku "fachowo-uswiadamiajacych zdaniach na temat .... " p. Ewa siedziala juz spokojniej, wiec radosny wlasciciel ogiera stracil pozywke do radowania sie stracham maluczkich i w koncu dal za wygrana ...
( sory, ale film z tej sceny mam w kamerze i nie pobralam fotek Sad )
Wsiedlismy dla odmiany w "nasz", dawno nie wysiadywany busik, ktory jak zwykle byl na czas (dopiero pozniej dowiezialam sie, ze kierowca to byly wojskowy - wspanialy czlowiek ! ) i pozeglowalismy ku Djerbie.
W miedzyczasie byl oczywiscie wyklad dotyczacy zwyczajow na wyspie, slubnych zaleznosci (mezczyzna jest zobowiazany utrzymac rodzine i stad ten pozny wiek mezczyzn, zawierajacych zwiazki malzenskie) ..... no coz ... nic dodac, nic ujac ...
W koncu dojechalismy ..... prom dzialal, trzeba bylo ttylko cierpliwie poczekac.
Minelo kilkadziesiat minut, ktorych wogole nie czulismy, bo przecie trzeba bylo "przegadac" to, co przezylismy do tej pory !
9-cio latka spala, zmeczona wrazeniami i szkoda mi jej bylo, bo czekala nas jeszcze jedna, niepowtarzalna przygoda: kontakt z .........
Wsiedlismy do naszego busowego wehikulu, ktory wiernie czekal w umowionym (oczywiscie z wtajemniczana Pania Matka ) miejscu, zajelismy "nasze" fotele, przyzwyczajeni juz do "swoich" miejsc (jak to sie czlowiek latwo przyzwyczaja ! ) i wyruszylismy w podroz powrotna .... zmeczeni, ale w pelni nasyceni wrazeniami dwoch, wypelnionych po brzegi wrazeniami dni ... za oknem ciemnialo, Pani Matka zaczela znowu ciekawie nadawac, tym razem o o zwyczajach narzeczenskich i nowozencow ... kierowca - mistrz bezpiecznej jazdy brawurowo, acz subtelnie prowadzil swoje stadko koni mechanicznych ... czulam sie jak po spozyciu duzej porcji tatara ... nie przejedzona, acz zaspokojona ... sielskie uczucie !
Naszym celem byl prom laczacy staly lad z wyspa, na ktorej czekaly przeciez na nas docenione juz podczas krotkiego pobytu hotele i upragnione spanko !
Sciemnialo sie coraz bardziej ... w grudniu slonko na Djerbie idzi spac po 18:00 a my, upojeni opowiadaniami p. Ewy przysypialismy (GURU wybacz !) po trosze, gubiac watek, ale i ochoczo nadrabiajac go w chwilach przebudzen Smile
Za oknami mijalismy tajemnicze swiatelka, ale znajac juz z grubsza uksztaltowanie terenu i jego charakter zabudowy, dzieki wyobrazni odtwarzalismy sobie obraz mijanych obiektow ....

Az w koncu miarowy, usypiajacy tebr silnika ucichl, budzac rweszte spiacych.
Oto przed nami ukazala sie kolejka przenajrozniejszych pojazdow, oczekujacych tak jak od przed chwiwli my - na prze-plyw promem.
Na oko ocenilam nasze szanse na co najmniej kilka godzin (a nie jestem pesymistka !), ale stalo sie inaczej !
Autobusik (przywalujac mojego partnera i innych [NIELICZNYCH !] palaczy) ruszyl ochoczo i .... z odleglego miejsca przyblizyl sie na tyle, ze zaczelismy obserwowac miejsce przejazdu jednostek kolowych, czyli tych przenajrozniejszych na prom.
Pomyslalam "jest dobrze, zdazymy na czas".
Oto mewy uwijajace sie przed dziobem promu laczacego staly lad z Djerba lowiace kolacyjne ryby swietle reflektorow.
A tym czasem wyznaczajacym sukces byla .... KOLACJA !!!
Uwielbiony szwecki stol z wyborem dan i z obzarstwem, ktorego do dzis moja waga jakos nie jest w stanie zapomniec !
Oczekiwalismy, ze nasz prom podjedzie za pol godziny, a tu niespodzianka !
Za chwile kierowca wrzuca pierwszy bieg, moj Marek wraz z kasta palaczy podbiegaja do drzwi (a dobrze im tak!) i zaczynamy wolno podjezdzac do promu.
Wszystkie pojazdy ustawiaja sie w/g ustalen zarzadzajacego pokladem i ... ruszamy !
Cumy zostaja oddane i plyniemy na Djerbe !
Zaskoczyly nas tutejsze zwyczaje .... a Chorwacji kazano nam zawsze wysiasc z samochodow ... TU wszyscy mieli dowolosc ... ale mysmy z prostej ciekawosci wysiedli i poszlismy na sam przod promu, a tam .... mewy daly nam prawdziwy spektakl ptasiej przedsiebiorczosci i odwagi !
Juz od samego poczatku rejsu na drugi brzeg, mewy siedzialy na elementach stalych, badz na falach i .... czatowaly !!!
Reflektory oswietlajace ton morza (ciesniny) dzialaly nadal i ... cale stadko ptakow rzucilo sie z nadzieja na odzew skutkow tegoz oswietlenia wsrod rybek.
I to wlasnie te ryby zgubilo !

Mewy wrecz narazajac wlasne zycie, zaczely nurkowanie w ciemnych odmentach ciesniny po latwy lup ... wszystko gralo, az ryby wyczuly, ze cumowanie promu przy docelowym brzegu nastanie niebawem ...
Niezrozumiale dla nas - ludzi sa dziwy fauny, zawsze beda mnie nastrajaly ku checi nawiazania kontaktu z czworonoznym, lub czworopletwowym swiatem ...
a swoja droga .. ciekawe - ile jeszcze latek uplynie, zanim nawiaezmy jakis kontakt ... ze swiatem przyjaciol ...... !!!!
Wrocilismy na kolacje, co oznaczalo kontakt z nowo poznanymi sprzed kilku dni znajomymi i .... przepysznym koncertem dan, z ktorym trudno bylo sobie poradzic ! Smile
Potem mial byc oczywiscie wieczor animacyjny, ale najpierw udalismy sie do swoich kwater, przemozeni ciekawoscia animatorskiego pokazu .... i coz .... ze smutnym zdziwieniem napotkalismuy pustke na scenie, a po godzinie opoznienia spektaklu pogarda, z jaka traktowali m. in. nasza grupe !!
Wsciekla bylam patrzac, jak symbolicznym kopem animatorka zegnala nasza (te wlasnie w ciazy) uczestniczke, bo akurat pomylil sie jej wynik cyferkowy ...
Nazajutrz zlozylismy pisemny protest na temat traktowania Polakow.... nasza reakcje Pani Matka potraktowala baaardzo powaznie i ... zlozyla pisemny protest osobiscie.
Mam nadzieje, ze juz sie to nie powtorzy !
Zajerzeni z lekka, jeszzcze nastepnego dnia czekalismy czujnie na jakas miniprowokacje, ale nic takiego nie nastapilo (ku pewnie rozczarowaniu niektorych.. Wink )
Uffffff ... wszyscy poszli przykladnie spatki, co by zasluzyc na jutrzejsza wycieczke do .....


Ostatnio zmieniony przez Roullette dnia Czw 3:24, 26 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 11:35, 25 Paź 2006    Temat postu:

Fajnie opowiadasz.
Dromader
Powrót do góry
J@anna
Stały Bywalec Karawany
Stały Bywalec Karawany



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 1017
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 16:43, 25 Paź 2006    Temat postu:

Jak fajnie, że zamieściłaś to w Karawanie. To juz prawie rok. Teraz mogłam ponownie odbyc podróż z cyklu "przeżyjmy to jeszcze raz" do Melia Menzel i na Saharę. Powinnyśmy chyba te nasze wspomnienia wysłać p. Ewie. Mam nadzieję, że jeszcze mieszka w tym hotelu. Ale chyba pocztą, bo w zeszłym roku nie miała dostępu do netu.
J@anna
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Karawany Strona Główna -> Tunezja Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin